Prezydent Andrzej Duda w poniedziałek powołał trzeci rząd Mateusza Morawieckiego. Jednak Prawo i Sprawiedliwość dysponuje w Sejmie zaledwie 194 głosami, co oznacza, że nie będzie w stanie Previous Agata Kornhauser-Duda. Styl Pierwszej Damy. Gdzie ubiera się Prezydentowa? AGATa. Sekrety Pierwszej Damy. SKLEP. SZYCIE NA MIARĘ Pojawiały się plotki, że Pierwsza Dama nosi rzeczy z metką Mario Menezi - nie zostały one jednak potwierdzone. Teraz wiemy już oficjalnie, że Agata Duda często wybiera ubrania polskiej projektantki, Teresy Kopias! Podczas jednego z wyjść Pierwsza Dama miała na sobie czarno-białą, koktajlową sukienkę, która pochodzi z kolekcji Andrzej Duda ma oczywiście prawo powołania kandydata na premiera z obozu PiS, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że taki kandydat przegrałby głosowanie o wotum nieufności. W Jedną z takich osób jest Dorota Goldpoint. Projektantka w zdradziła w jednym z wywiadów, jak pracuje się z pierwszą damą. Jedna cecha Agaty Dudy, dla osób, której jej nie znają, może być zaskoczeniem. – Pani prezydentowa Agata Duda jest bardzo konkretną osobą. Ja lubię pracować z osobami, które wiedzą, czego chcą. jawaban tebak gambar level 3 no 12. Wiadomość, że właśnie zostaje prezydentową, przyjęła z wyraźnym niedowierzaniem. To nie pierwsza rola, w jaką weszła mimochodem i jakby bez przekonania. Tekst ukazał się w POLITYCE w marcu 2016 r. Właśnie 2 kwietnia skończy 44 lata. „Nazywam się Agata Kornhauser-Duda. Wszystko, co w życiu osiągnęłam, zawdzięczam mojemu ojcu albo mojemu mężowi” – taka odważna deklaracja pada w fabularyzowanej biografii „Pierwsza Dama Rzeczypospolitej”. Autorka, ukrywająca się pod pseudonimem Anna Nowak, była studentką w Katedrze Slawistyki UJ kierowanej przez ojca Agaty Juliana Kornhausera. Wydawca książki, reklamowanej jako pierwsze polskie political fiction, zapewnia, że informacje o przyszłej prezydentowej pochodzą z prywatnych rozmów z profesorem. Mimo to prawdy o Agacie Kornhauser-Dudzie trzeba szukać w kolejnych rolach, w których ją obsadzano. I na które – na niejasnych zasadach – wciąż musi się godzić. Rola 1. Agata Kornhauser-Duda. Dziecko opozycjonisty Jej dom jest inteligencki, po krakowsku mieszczański, ale z ducha lewicowy. Julian Kornhauser, wykładowca i poeta, nie ukrywa żydowskich korzeni. Nie kryje się też ze swoją niechęcią do komuny. U Kornhauserów – obok kolegów poetów z Nowej Fali – bywają intelektualiści, którzy razem z Julianem podpisują List 59 (protest przeciwko zmianom w konstytucji PRL), wreszcie przedstawiciele KOR. Po 1989 r. wpadają zaprzyjaźnieni dziennikarze z „Gazety Wyborczej”, „Tygodnika Powszechnego” czy „Rzeczpospolitej”, z którymi Julian na stałe współpracuje. Mimo to prasa prawicowa, która obsadza Agatę w roli bohaterskiej córy opozycjonisty, niechętnie o tym pisze. Chętnie za to przytacza, że jako dziecko została adresatką tomiku Kornhausera „Wiersze dla Agatki”. „Co się dzieje, co za rumor. Każdy przedmiot traci humor. To Agatka kaszy nie je. Cały pokój z niej się śmieje. Nawet miś pluszowy, który zwykle zły jest i ponury”. Albo przytacza inne wspomnienie przyszłej pani prezydent. Jest połowa grudnia 1981 r., ktoś dzwoni do drzwi. Dziewięcioletnia Agatka wpuszcza milicjantów. Internują ojca, a przyszła prezydentowa – jak pisze tygodnik „Do Rzeczy” – „do końca życia będzie miała przed oczami wigilijny stół ze zdjęciem taty oraz płacz domowników”. Po kilkunastu dniach internowania ojciec wraca do domu. W roli dziecka skrzywdzonego przez komunę obsadził ją również kiedyś w rozmowie z POLITYKĄ sam Andrzej Duda. To w jej domu rodzinnym szukał źródeł niechęci żony do jego aktywności politycznej. Ktoś dobrze zorientowany w sytuacji rodzinnej Kornhauserów opowiada, że w domu ciągle mieli podsłuchy, a rozmowy na tematy polityczne z dziećmi były zakazane. W swoim dorosłym domu Agata, po traumie z dzieciństwa, polityki nie chciała. W krakowskim PiS słychać, że ojciec Agaty był zniesmaczony, kiedy jej mąż politycznie związał się z partią Kaczyńskiego. A i sama partia, choć sporo pierwszej damie zawdzięcza, to jej rodzinę uważa za kłopot. W sztabie wyborczym o mało nie zwołano zespołu od zarządzania kryzysowego, kiedy okazało się, że szwagier kandydata Dudy, przychylny Zielonym, zebrał kilka podpisów potrzebnych, by zgłosić w wyborach transseksualną posłankę Annę Grodzką. Krakowskiej „Gazecie Wyborczej” Jakub mówił, że nie utrzymuje z siostrą bliskich kontaktów. Dzieli ich wiek, bo Jakub jest od siostry młodszy o 12 lat, i charaktery – ona typ germański, on bardziej otwarty. A poglądy? „Zgaduję – przyznaje Jakub Kornhauser – że jej poglądy są umiarkowane. Racjonalne i wyważone”. Rodzeństwo o polityce nigdy nie rozmawia, a w ogóle to rozmawia ze sobą sporadycznie. Rola 2. Agata Duda religijna pani domu „Gość Niedzielny”, który widzi Agatę Dudę w roli religijnej i pilnej uczennicy Jedynki, czyli I Liceum Ogólnokształcącego im. B. Nowodworskiego, nie ma wątpliwości, że przyszła prezydentowa od zawsze wiedziała, że jej przyszłość jest w domu, przy przyszłym mężu. Któremu ta „ładna, wysoka i subtelna dziewczyna” pozwala się zdobywać długo i mozolnie. Po pierwsze, co wymienia większość prawicowych tygodników, Andrzej chodzi do krakowskiej Dwójki (II LO im. Króla Jana III Sobieskiego), która od zawsze konkuruje z Jedynką. Po drugie, oboje – on student prawa, ona germanistyki – dużo czasu poświęcają nauce. Miłością do kultury i języka naszych zachodnich sąsiadów zapałała w czasach licealnych. Ojciec dostał w Niemczech stypendium i na rok zabrał ze sobą rodzinę. Po trzecie, Agatka kocha psy, a Andrzej się ich boi. Wizyty u Kornhauserów (bo para, oczywiście, nie mieszka razem przed ślubem) odpadają również ze względu na jamnika, który gryzie przyszłego prezydenta po kostkach. Widać ich za to w kościele św. Idziego. Są na każdym Triduum Paschalnym. Od czasu do czasu pozwalają sobie na chwilę oddechu, ale jeśli się bawią, to tylko „po krakowsku”, czyli chodzą na tańce do Pałacu pod Baranami. Wedle tej narracji jedyne szaleństwo, na jakie ich stać, to „szalona podróż autostopem”. Bez pieniędzy, żywiąc się chlebem z nutellą, docierają przez Holandię i Niemcy do Włoch. Od tej pory przyszły prezydent nie może patrzeć na nutellę, co różni go od przyszłej pani prezydentowej, która do dziś lubi słodkości, szczególnie czekoladę. Na szczęście – co zauważa „Do Rzeczy” – zmienia się jego podejście do psów. Znajduje sposób na jamnika Kornhauserów: kiedy musi wyjść z nim na spacer, bierze ze sobą przywiązaną na sznurku kiełbasę i wtedy czworonóg zajmuje się wędliną, a nie jego kostkami. Happy end jest więc nieunikniony. Andrzej i Agata biorą ślub 18 lutego 1995 r. w kościele Wizytek. Religijność Agata ma po matce Alicji. Obie są praktykującymi katoliczkami. Sakramentu udziela przyjaciel rodziny Dudów ksiądz Mieczysław Maliński. Młodzi sami czytają Ewangelię i „Pieśń nad Pieśniami”. Po dziewięciu miesiącach, co również podkreślają prawicowe gazety, pojawia się córka. Od tej pory już we trójkę bywają w kościele św. Idziego. W praktyce, zanim powiedzieli sobie sakramentalne „tak”, dwa miesiące wcześniej wzięli ślub cywilny. W fabularyzowanej biografii czytamy, że już wtedy Agata była w ciąży. „Rodzice Andrzeja wreszcie doprosili się, żeby ich syn wziął ślub kościelny pod koniec lutego, w przerwie semestralnej, z matką swoich przyszłych dzieci”. Prezydent w oficjalnych wypowiedziach lubi przywoływać jednak owe „narodziny równo w dziewięć miesięcy po ślubie”. Którym – nie wiadomo. Nie zdołaliśmy ustalić dokładnej daty urodzin córki Dudów. Wiadomo jednak, że za każdą kolejną rocznicę ślubu dziękują podczas specjalnie zamawianych mszy. W tym roku to będzie już po raz 21. Rola nr 3. Oddana żona i opoka Andrzeja Dudy O tym, jak naprawdę wygląda małżeństwo Agaty i Andrzeja, ludzie z ich otoczenia mówią niechętnie. Wiadomo, że ultrakatolickiej rodzinie Dudów jest nie po drodze z lewicującymi Kornhauserami. Wedle znajomych początkowo dzielą weekendy na sobotnie obiady u rodziców Agaty i niedzielne spotkania przy rodzinnym stole Andrzeja. Po jakimś czasie ten obyczaj wygasa – ale i Dudowie zaczynają żyć oddzielnie. Fakt ten odnotowuje także tygodnik „wSieci”, z uporem pokazujący Agatę jako wierną towarzyszkę życia męża stanu – podkreślając jednak, że to wszystko dla dobra i rozwoju przyszłego prezydenta. Agata częściej widuje się z rodziną męża, relacje się zacieśniają. Jej rodzice i brat nawet nie wiedzą, jak urządziła mieszkanie z Andrzejem. Nie bywają u nich w domu. I tak kiedy ona oddaje się wychowaniu córki, on żyje w rozjazdach. W jedynej rozmowie, w gazetce promującej kandydaturę jej męża (konsekwentnie odmawia wywiadów), Agata chwali męża, że „nawet jeśli w danym momencie nie ma go w domu, zawsze potrafi przez telefon udzielić niezbędnych porad”. Ci, którzy obserwowali rozjeżdżoną kampanię Dudy z bliska, z pozycji fotela w dudabusie, nie pamiętają jednak, aby ze sobą rozmawiali przez telefon. Z córką – owszem, ale nie z żoną. Dr Monika Kaczmarek-Śliwińska, autorka podręczników o kształtowaniu wizerunku i opracowań o sztuce komunikowania się, obejrzała, na naszą prośbę, kilka nagrań z kampanii: – Relacja między prezydentem a żoną wygląda na dość chłodną. Inaczej z córką – tę obdarza spojrzeniem pełnym uczucia, podziwu. W realnym życiu ona siedzi więc sama w ich 70-metrowym mieszkaniu w bloku na Osiedlu Prądnik Biały i czyta powieści Isabel Allende oraz kryminały Marka Krajewskiego. On realizuje się w kolejnych rolach wiceministra sprawiedliwości, ministra w kancelarii prezydenckiej Lecha Kaczyńskiego, posła, europosła, a w weekendy dorabia na prywatnej uczelni. Jeden z działaczy PiS przyznaje, że oni trwają w tym małżeństwie, bo każde zbudowało własny świat, żyje własnym życiem, starają się działać bezkolizyjnie. Nawet wypoczywać lubią inaczej. On uwielbia jeździć na nartach, ona lubi ciepłe kraje i dalsze wyjazdy. Do momentu przyjęcia roli kandydatki na first lady Agata nie pokazywała się publicznie, choć wiele żon innych polityków aktywnie wspiera mężów. A kiedy Andrzej wracał do domu, najpierw witał się z workami śmieci, które czekały na jego przyjazd na balkonie. Znajomi mówią, że ona tak z lekką złośliwością przypomina mu, że razem mają ciągnąć wózek z przyziemnymi domowymi obowiązkami. Szybko strzepuje z niego polityczny blichtr, którym się zachłysnął. Ale kiedy przed wyborami pojawia się zapotrzebowanie na szczęście rodzinne, najcenniejszą walutę przedwyborczą, ona z tych opowieści o workach ze śmieciami robi atut męża: „Andrzej uważa, że to nie wypada, abyśmy my, kobiety, chodziły z workami do kontenera”. Jeszcze przed wyborami na stronie internetowej prezydent in spe pisze: „Jestem szczęściarzem, mam wspaniałą i mądrą żonę”. W wywiadach podkreśla „Bardzo ją kocham”. Akurat w rolę żony kandydata Agata Kornhauser-Duda wchodzi niespodziewanie łatwo, choć wcale nie tak chętnie. Po długich namowach zgadza się na udział w krótkometrażowym serialu kampanijnym, który mógłby nosić tytuł „Szczęśliwa żona kandydata na prezydenta”. „Za moim mężem stoję ja i moja córka” – mówi podczas konwencji podsumowującej kampanię wyborczą męża. Miała zbić argumenty tych, którzy twierdzą, że za plecami Dudy stoi Jarosław Kaczyński. Zgrabnie wypowiada napisane dla niej kwestie. Prezydent Duda wielokrotnie powtarza dziennikarzom, że najchętniej jeździ do Krakowa, żeby „przy swoich dziewczynach” naładować akumulatory. A Kinga dodaje, że „tata potrafił rzucić nawet dużą ilość pracy, duże obowiązki, właśnie po to, by co roku zjawić się na jej urodzinach z bukietem kwiatów i życzeniami”. Prawicowi komentatorzy wzmacniają ten przekaz. Tomasz Terlikowski pisze o rodzinie Dudów, że to ideał młodych Polaków, którzy marzą o trwałych związkach, lojalnych małżonkach i dzieciach. A recenzująca przedwyborczy spektakl Marta Kaczyńska ocenia: „wiem, że zarówno Agata, jak i Kinga to dziewczyny z charakterem. Nie dadzą się zniszczyć”. Rola nr 4. Agata Kornhauser-Duda, pierwsza dama prezydenta Kiedy w pierwszą niedzielę wyborczą Agata zobaczyła słupki sondażowe, a ten z napisem Duda okazał się wyższy od tego z Komorowskim, nie umiała ukryć zdziwienia, wręcz niedowierzania. Andrzej dopiero upomniany – zresztą niezbyt dyskretnie – przez Beatę Szydło: „Idź, pocałuj”, podszedł do Agaty, by musnąć ją w policzek. Dla niej zaczęła się rola w serialu tasiemcu zakontraktowanym na pięć lat. Organizatorzy kampanii wyborczej przyznają, że Agata Duda jest „trudna w prowadzeniu”. Wymaga jasnych wskazówek, co i jak powinna robić, a przecież wielu sytuacji nie sposób przewidzieć. Na szczęście prawicowi scenopisarze mogą odwołać się do jej najbardziej udanej roli, czyli kariery pedagogicznej. Dyrektor Liceum nr 2, w którym od 17 lat Agata Kornhauser-Duda uczy niemieckiego, a wcześniej uczył się tu jej przyszły mąż, przyznaje, że rzadko bierze zwolnienia i nigdy nie spóźnia się na lekcje. Uczniowie dodają, że lekcja zaczyna się i kończy równo z dzwonkiem, a pani Duda jest nauczycielem wymagającym, ale sprawiedliwym. I wyjątkowo obowiązkowym, bo przez całą kampanię prezydencką nie było jej w pracy tylko przez jeden dzień. W poniedziałek, po niedzielnym sukcesie wyborczym, jakby nigdy nic się nie stało, przychodzi do szkoły. Mknie do klasy, mijając czekających na korytarzu dziennikarzy i – co podkreślają prawicowe tygodniki – witającą ją delegację nauczycielskiej Solidarności. „Agata jest bardzo energiczna, więc nie spodziewam się, że jako prezydentowa usunie się w cień” – wieszczy na łamach „wSieci” poseł PiS Adam Kwiatkowski („przyjaciel Andrzeja Dudy, znajomość przerodziła się w przyjaźń po katastrofie smoleńskiej”). Ale Agata Kornhauser-Duda, którą „Głos Niedzielny” nazywa „damą, która prezesa się nie boi”, w roli prezydentowej jest dość nijaka. Po zwycięstwie, zagłuszana okrzykami „pierwsza dama”, zapewniała: „Ja postaram się być dobrą pierwszą damą”. Na tym specyficznym urzędzie jest jednak niesamodzielna, nie ma własnego zdania, a nawet jeśli – nikomu się z nim nie zdradza. Pisze listy, które w większości zaczynają się i kończą nieomal identycznie („przyjmijcie moje uznanie i szacunek”, „życzę wspaniałych wrażeń”), wita w Pałacu Prezydenckim delegacje gimnazjalistów i ministrantów, uczestniczy w wizytach zagranicznych i podejmuje obiadami. W swojej działalności skupia się – jak poprzednie pierwsze damy – na promowaniu olimpiad specjalnych i pomocy niepełnosprawnym. Chętnie występuje też w swojej sprawdzonej roli – czyli wizytując szkoły, prowadzi lekcje niemieckiego, np. w Krościenku nad Dunajcem czy klasie menedżerskiej stołecznego liceum Goethego. Prowadzi też – pro bono – kółko języka niemieckiego w warszawskim Liceum Polonijnym. I – jak zapewnia wicedyrektor szkoły Jacek Strzałkowski – jest zawsze punktualna i świetnie przygotowana do zajęć. Ale nie wypowiada się na temat reformy szkolnictwa czy – co zarzucają jej działaczki organizacji kobiecych – zmian w ustawie o in vitro. Maria Kaczyńska miała tu więcej odwagi. Podpisała się pod apelem do polityków, aby nie zmieniać kompromisu aborcyjnego i nie zaostrzać prawa. Matka Agaty jak na katoliczkę poglądy ma dość liberalne, uważa, że kobiety mają prawo do aborcji, a śmiertelnie chorzy do eutanazji. Co myśli Agata? Nie wiadomo. Nie zmienia się też – przynajmniej na płaszczyźnie oficjalnych gestów – jej relacja z mężem. Choć dali już raz powód plotkarskim portalom do tekstów pt. „Kryzys w małżeństwie Agaty i Andrzeja Dudów?”. A więc: na kilka dni przed rocznicą ślubu para prezydencka pojawia się na Dudaskim Tłustym Czwartku. Pierwsza dama nie jest w najlepszym nastroju, co widać szczególnie wyraźnie na tle tryskającego humorem męża. Ten śmieje się, opowiada żarty, wywija z góralską gospodynią. Kiedy prosi do tańca żonę, ona stanowczo odmawia. Nieoficjalnie słychać, że to przez wymianę zdań na Twitterze. Zaczęła rzeczniczka kampanii jednego z kandydatów na prezydenta: że jeżeli Andrzej Duda przyjmie przysięgę od trzech sędziów TK, to ona zamieści w sieci zdjęcie „bez kiecki”. Dołączył się jeden z jej znajomych, wpisując na Twitterze, żeby w swoim poście oznaczyła prezydenta, bo wtedy Duda to przeczyta. Na co odezwał się sam prezydent, że „już obserwuje, uważnie :-)”. Kilka tygodni później okazało się także, że prezydent na swoim prywatnym profilu ochoczo wchodzi w twitterowe interakcje z internautkami o nickach „Karolina Wazelina”, „Foczka”, „Nuleczka”, „ruchadło leśne”. Pociesza, radzi i wysyła uśmieszki, często w nocy albo w porach obiadowych. Dochodzą głosy, że w salonikach vipowskich bez obecności kamer między pierwszą parą panuje dość lodowata atmosfera, nie uświadczy się gestów czułości i małżeńskiego wsparcia. Doświadczone eksperckie oko zauważa to też w sytuacjach oficjalnych: – Przytulenie, objęcie, wyciągnięcie dłoni czy pocałunek sprawiają wrażenie sztucznego i bardziej na potrzeby mediów niż wynikające z rzeczywistej potrzeby i odruchu osób bliskich sobie – mówi dr Monika Kaczmarek-Śliwińska. Dodaje, że nie oczekuje od pary prezydenckiej, że będą zachowywać się jak zakochane nastolatki, ale uczucia miłości i szacunku można okazywać na wiele sposobów i w polityce, nawet tej najwyższej rangi, nie byłyby one odbierane negatywnie. Symptomy tego emocjonalnego chłodu między nimi widać było też zaraz po zdetronizowaniu Komorowskich. Agata Duda długo nie chciała rozstać się z Krakowem. Nie spieszyło się jej do przeprowadzki do Pałacu Prezydenckiego. Podobno Andrzej Duda miał się nawet skarżyć, że nie najlepiej to wygląda, że on w Warszawie, a ona wciąż tam. Kiedy w czerwcu, jeszcze przed zaprzysiężeniem, bohatersko podnosił z ziemi hostię na mszy przy Świątyni Opatrzności Bożej, jej przy tym nie było. Za to kiedy się pojawia, wzbudza zachwyty specjalistów od mody. Zbiera dobre noty za prezencję. Z powodu tego, jak się ubiera, i jej prezencji jest zresztą nazywana polską Claire Underwood. Akurat w tej roli sprawdza się idealnie i czuje się wyjątkowo dobrze. Chętnie korzysta z zaplecza tzw. biura prezydentowej, gdzie pomagają jej ci sami ludzie, którzy organizowali działalność jej poprzedniczki. Stara się może nawet nadmiernie. Według swojego otoczenia czasami pojawia się w szpilkach tam, gdzie akurat nie powinna. – Pani prezydentowa z pewnością potrafi wykorzystywać swój nauczycielski atut. Nawet jeśli jej pierwsze wypowiedzi publiczne ujawniały stres – mówienie zbyt podniesionym głosem, nienaturalne patrzenie w bok, obserwowanie męża, jak gdyby szukała potwierdzenia swoich słów, czy dość nerwowy śmiech – to szybko wyeliminowała wiele z wymienionych błędów – ocenia ekspertka od komunikacji. Pierwsza dama ubiera się u Polaków – w Mario Menezzi, prowadzonym w warszawskim Wawrze przez projektanckie małżeństwo Pieniaków, i działającej w Ozorkowie firmie odzieżowej Modesta. Ma poczucie, że była mocną kartą męża w grze o prezydenturę. Wygląda to trochę tak, jakby postanowiła dobrze wykorzystać prawie pięć najbliższych lat skazania na Pałac. Ktoś opowiada, że choć Agacie nie leży ocieplanie wizerunku męża, kontrowersyjnego prezydenta, to postanowiła wykorzystać przywileje pierwszej damy i „mieć z tego trochę przyjemności”. Tymczasem do grona warszawskich urzędniczek dołączyła niedawno serdeczna koleżanka Agaty ze szkolnej pracy, matematyczka. Ma pomagać pani prezydentowej. Być może to lek na warszawską samotność pierwszej damy. Odpowiada za styl Agaty Dudy. Paweł Kuzik, młody projektant z Łodzi, dostarcza ubrania do Pałacu Prezydenckiego. Zanim sprzedał żonie prezydenta sukienki i płaszcze, musiał przejść skrupulatną kontrolę BOR. - Myślałem, że prawdopodobieństwo trafienia szóstki jest wyższe niż to, że moimi projektami zainteresuje się pani prezydentowa - mówi Kuzik. - Wszystko zaczęło się od maila. Nie od razu zorientowałem się, kto jest nadawcą. Dziewczyna pytała, czy jest możliwość przymierzenia moich ubrań w Warszawie. Cóż, nie mam tam butiku - tak zaczyna się historia Pawła Kuzika, młodego projektanta z klientką okazała się Kinga Duda (córka Andrzeja i Agaty Dudy). Nie zniechęcił jej brak atelier w stolicy i odwiedziła Pawła Kuzika w domu, którego część wydzielił na pracownię. Obejrzała, kupiła parę rzeczy - a sukienki okazały się na tyle ładne, że niedługo później zakupy postanowiła zrobić jej mama - Agata Kornhauser-Duda. Innymi słowy: Pierwsza w obstawie Biura Ochrony Rządu. Agenci skrupulatnie sprawdzili, czy w pracowni nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo. Kupiła kilka sukienek i płaszczy. Były to rzeczy zarówno z regularnej kolekcji, jak i projektowane na zamówienie. W Pałacu Prezydenckim tylko polska modaOd tego czasu jest stałą klientką projektanta, ale nie przyjeżdża osobiście. Kontaktuje się z Pawłem Kuzikiem przez internet. Gdy wychodzi nowa kolekcja, on przesyła jej zdjęcia, ona na spokojnie wybiera. Pani prezydentowa uchodzi za bardzo wdzięczną modelkę - wysoka, szczupła, proporcjonalna. Prezentuje nienaganny, elegancki styl - a zamiast szaleć na zakupach w Mediolanie, ubiera się w polskich firmach i to wcale nie tych, które stać na drogie kampanie Pani prezydentowa stawia na promocję osób, w których dostrzega potencjał, ale nie potrafią się przebić. Nie jest jednak blogerką, nie oznacza na profilu na Facebooku, że dziś ma bluzkę z pracowni X, a spódnicę z Y - mówi Kornhauser-Duda w ogóle chętnie ubiera się w Łodzi i okolicach, tylko że do tej pory były to rozpoznawalne Modesta z Ozorkowa i Dom Mody Teresy Kopias z Łasku. To, że zainteresuje się ubraniami, które wyszły spod ręki nikomu nieznanego trzydziestolatka, to jednak scenariusz zupełnie Archiwum prywatne- Myślę, że prawdopodobieństwo trafienia szóstki jest wyższe niż to, że moimi projektami zainteresuje się pani prezydentowa – mówi trwa od roku. Nic nie szkodzi, że Pierwsza Dama jest jedyną kojarzoną z partią rządzącą klientką, którą ubiera młody projektant. Złośliwości i tak się zdarzają. "Następnym razem poproś Kingę, by przypomniała ojcu, czym jest Konstytucja" - napisał ktoś w komentarzu na jego profilu społecznościowym. No i insynuacje, że coś musiał dać, by nawiązać współpracę z Pałacem Prezydenckim. Bo inaczej to przecież niemożliwe."Dofinansowanie? Przecież to niedochodowy biznes!"To, że został doceniony przez kogoś tak ważnego, traktuje jako nagrodę za lata ciężkiej, mozolnej pracy. Nikt w rodzinie nie zajmował się modą. On sam zaczynał przygodę z szyciem jako dziecko - od wykrojów z "Burdy" i jakichś pierwszych prób szycia dla bliskich. Po maturze zdecydował się na studiowanie projektowania odzieży, ale nie na ASP, lecz prywatnej uczelni. - Myślę, że gdybym wybrał Akademię Sztuk Pięknych, dziś nie byłbym tu, gdzie się znajduję. Ta szkoła mocno ukierunkowuje i ogranicza, bo trzeba trafić w gusta profesorów. Można wtedy zatracić autentyczność i własny styl - współpracował z innymi projektantami, ale marzeniem było budowanie własnej marki. Mogłoby się wydawać, że Łódź, która ma fantastyczne tradycje włókiennicze, jest idealnym do tego miejscem. Tymczasem przyszło duże Chciałem pozyskać dofinansowanie na wyposażenie pracowni. W urzędzie pracy odmówili mi wsparcia, argumentując, że firm szyjących ubrania jest już na rynku za dużo, a ludzie nie są zainteresowani kupowaniem ubrań wprost od projektantów. Że to nie ma szans powodzenia - uznać przegraną z sieciówkami i grzecznie szukać pracy w którejś z nich - albo walczyć o marzenia. W tamtym okresie pojawiła się możliwość pracy w Dubaju. Zjednoczone Emiraty Arabskie to specyficzny rynek. Mieszkają tam ludzie z całego świata, więc projekty muszą trafiać w różne gusta. Nie projektowałem tam masówki, ale realizowałem indywidualne zamówienia - mówi roku wrócił do Polski i zaadaptował część rodzinnego domu na pracownię. Jest skromnie. Na środku duży stół, ze dwie maszyny do szycia, na wieszakach kilkanaście sukienek i bluzek. Więcej miejsca nie trzeba, bo nikt - poza Pawłem - nie kreci się na co dzień po Archiwum prywatnePo mieście szwaczek i krawców pozostały tylko wspomnienia- Nikogo nie zatrudniam. Chciałbym, bo pracy jest bardzo dużo. Jeśli akurat nie szyję, to odpowiadam na maile klientek, wrzucam zdjęcia do internetu, przygotowuje wysyłkę. Chciałbym mieć kogoś do pomocy, bo całe swoje życie osobiste poświęciłem tej pracy. Ale niestety, nie stać mnie jeszcze, by zatrudnić pracownika – pieniędzy to nie jedyny powód. Drugi - to, że nie bardzo jest kogo zatrudniać. Kiedyś region łódzki ubierał całą Polskę, a dziś zwyczajnie nie ma komu zlecać szycia. Szkoły zawodowe zamknięto, więc firmy muszą albo uczyć szwaczki od podstaw, albo zatrudniać panie, które wprawdzie w zawodzie zaczynały 20 czy 30 lat temu, ale przez ten czas "wyspecjalizowały się" w bardzo mechanicznym przeszywaniu ubrań. - Nie mogę zatrudnić szwaczki, która wprawdzie przez lata siedziała przy maszynie, ale dostawała paczkę sukienek i na akord szyła ten sam krój. Ja z każdego wzoru robię tylko kilka egzemplarzy, więc trzeba znać różne techniki i szybko się przestawiać – Archiwum prywatneSzwaczek brakuje w całym kraju. W Łodzi powstał ciekawy paradoks: jeszcze do niedawna w urzędach pracy zarejestrowanych było jednocześnie po kilkaset pań o takich kwalifikacjach, a jednocześnie firmy nie były w stanie zrekrutować pracowników. Powodem jest właśnie niedostosowanie umiejętności pań do wymogów dzisiejszego rynku mody, który wymaga szybkości działania (bo dużo zleceń), precyzji i dużo w służbie modzieO ile znalezienie zdolnej (i chętnej do pracy) szwaczki jest wyzwaniem ("A gdy już się uda, to firma traktuje taką panią jak sztabkę złota" - zapewnia Paweł), tak nawiązanie współpracy z konstruktorem już w ogóle graniczy z cudem. A bez dobrej konstrukcji sukienka czy płaszcz nie ma prawa dobrze leżeć i niezależnie od tego, jak efektownie będzie się prezentował projekt na kartce to ta brakująca część w łańcuchu tworzenia ubrań, o której większość ludzi nie ma pojęcia. Jego rola zaczyna się, gdy projektant rozrysuje już swój pomysł i trzeba go urzeczywistnić. Patrzy, gdzie powinny iść cięcia i szwy, a na podstawie wyliczonych wartości tworzy siatkę Konstrukcja to nic innego jak matematyka. Człowiek to jest bryła, którą chcemy w coś oblec. Trzeba więc uwzględnić proporcje człowieka, wiedzieć, jak zachowują się różne tkaniny. To są podstawy, moim zdaniem nie można nie mieć o tym pojęcia i szyć na wyczucie, bo ubranie nie będzie dobrze leżało – tłumaczy Archiwum prywatneCoś o tym wie, bo w swojej firmie robi wszystko: projektuje, konstruuje, kroi, szyje. Bo jak nie można pozwolić sobie na pracownika, to trzeba robić wszystko. Pytam, jak radzą sobie inne firmy, które nie mają przywileju korzystania z usług konstruktora. - Znajomy opowiedział mi, że wszedł kiedyś do pracowni i widzi, że na stole leży właściciel firmy. Żona odrysowuje go na kartonie – i na tej podstawie robili konstrukcje spodni – sięgają po jeszcze prostsze rozwiązania: kupują ubrania od konkurencji, rozpruwają i sprawdzają, co i jak jest mody nie znosi próżniPowszechnie uważa się, że praca w atelier to blichtr, niezobowiązujące plotki z klientkami i duże pieniądze. Pewnie są projektanci, którzy mają taki komfort pracy, ale większość uroczyste gale z czerwonym dywanem ogląda tylko w internecie, bo na co dzień pochłania ich walka o przetrwanie Działam na rynku od 2010 r. Wtedy nie był on jeszcze tak przesycony, jak obecnie, łatwiej było zaistnieć. Myślę, że projektanci, którzy zaczęli działać później, mają o wiele ciężej niż ja, bo dziś znacznie trudniej się wybić - przyznaje od kilku lat wyraźnie widać, że Polki nie trzymają się kurczowo sklepów sieciowych i coraz chętniej kupują ubrania w małych pracowniach, wciąż trudno się utrzymać. Kuzik mówi, że konkurencją są nie tylko popularne sklepy, które potrafią wyżyłować ceny, do minimum ograniczając wysokość wynagrodzeń pracowników i oszczędzając na materiałach, ale też pseudoprojektanci. Rozumie przez nich ludzi, którzy pracowali w firmach odzieżowych, a odchodząc, powynosili stosowane przez nie formy i konstrukcje. Utworzyli swoje marki, w których bez skrępowania sprzedają coś, na co pracował sztab ludzi u poprzedniego To nie ma nic wspólnego z prawdziwym projektowaniem. To kopiowanie - mówi bez Archiwum prywatneZresztą kopiowanie jest w branży na porządku dziennym. Biorąc pod uwagę, że nowe wzory są wprowadzane na sklepowe półki nieustająco, zwyczajnie brakuje czasu, by projektanci mogli spokojnie opracowywać kolejne kolekcje. Czytaj też: Polska moda podbija światKuzik opowiada, że któregoś dnia odebrał telefon od znajomej, która zapytała, czy projektuje dla jednej z popularnych łódzkich sieciówek. - Nie, nigdy - odpowiedział. Pytanie było jednak zasadne, bo w najnowszej kolekcji znajdowała się sukienka prawie identyczna jak ta, którą sprzedawał pod swoją marką kilka miesięcy wcześniej. Gdy sytuacja się powtórzyła i firma znów skopiowała projekt, Paweł po prostu do niej Zapytałem, czy kojarzą moje nazwisko. Oczywiście, nie mieli pojęcia. Mówię, że to dziwne, skoro regularnie kopiują moje pomysły. W odpowiedzi usłyszałem, że przecież projektanci muszą skądś czerpać inspiracje - relacjonuje. 14 października 2020, 13:25 Ten tekst przeczytasz w mniej niż minutę Agata Kornhauser-Duda i Andrzej Duda oraz Wołodymyr Zełenski i Ołena Zełenska / PAP/EPA Krótko mówiąc: klasyka górą! Małżonka prezydenta Dudy na spotkaniu z para prezydencką Ukrainy wystąpiła w granatowym total looku. Ten sam kolory miały nie tylko spodnie i żakiet, ale także widoczny spod górnej części okrycia top, a nawet maseczka. Całość uzupełniały dodatki w kontrastowym kolorze. Ten monochromatyczny zestaw prezentował się wyjątkowo elegancko i był doskonale dopasowany do sylwetki pierwszej damy. W porównaniu z szalenie modnym białym spodnium, w którym pokazała się prezydentowa Ukrainy, stylizacja Agaty Dudy wyglądała zdecydowanie bardziej elegancko... / PAP/EPA ... Wcześniej podczas tej samej wizyty polska pierwsza dama miała na sobie z kolei płaszcz, w którym już kiedyś ją widzieliśmy. Akurat ten element jej garderoby nie jest naszym ulubionym, ale trzeba przyznać, że i w nim wyglądała całkiem dobrze. / PAP/EPA Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Zobacz więcej Przejdź do strony głównej Anita Czupryn Stylowi Agaty Kornhauser-Dudy przyjrzeli się eksperci zagranicznych mediów. Chwalą jej ponadczasowe stroje. Niewielu jednak wie, że pierwszą damę Polski ubierają polscy projektanci. I to wcale nie najsłynniejsi... I nspirujący styl pierwszej damy doceniła ostatnio dziennikarka Caitlin McBride, pisząca w „Independent” o modzie i stylu najważniejszych kobiet świata. Przypomniała, że na pierwsze strony światowych gazet Agata Kornhauser-Duda trafiła po tym, jak zignorowała wyciągniętą dłoń prezydenta USA Donalda Trumpa, witając się najpierw z Melanią Trump. A było to w 2017 roku podczas wizyty pary prezydenckiej USA w Polsce. Zdaniem autorki, ten incydent wystarczył, by Agatę Dudę podnieść do statusu ikony wśród kobiet kwestionujących mizoginistyczną retorykę Trumpa. Modowa dziennikarka porównuje też naszą pierwszą damę do francuskiej - Brigitte Macron, dlatego właśnie, że jej również udało się zbudować fundament przyjaźni z pierwszą damą USA Melanią Trump. Dlaczego pierwsza dama z Polski, Agata Duda, powinna zostać dodana do listy stylów obowiązkowych - stawia tezę McBride, analizując jej stroje podczas najważniejszych spotkań dyplomatycznych. Jak na przykład z japońskim księciem Akishino i jego małżonką księżną Kiko, kiedy to nasza pierwsza dama ubrana była w odważną w kolorze malinową sukienkę midi, a głowę przyozdobioną miała pasującym kolorem do sukienki fascynatorem. Wspomina też o jednym z pierwszych występów Agaty Kornhauser-Dudy podczas spotkania z belgijską królową Mathilde, kiedy to jej liliowa sukienka i fascynator były uosobieniem subtelnej elegancji. Albo o spotkaniu z brytyjską księżną Cambridge Kate Middleton, ubraną w białą suknię, której Agata Duda nie starała się przyćmić własnym strojem. To, na co zwraca uwagę dziennikarka, to profesjonalny, konserwatywny styl, którym jednak Agata Duda niespecjalnie się przejmuje, dzięki czemu potrafi nosić się z lekkością i poczuciem cichej pewności. To wszystko ma sprawiać, że stała się ona już znakiem na globalnej mapie ikon mody. W gruncie rzeczy ani w tych zachwytach, ani analizie nie ma nic zaskakującego, przynajmniej w Polsce, gdzie media wielokrotnie zwracały uwagę na wizerunek naszej pierwszej damy. Na to, że Agata Kornhauser-Duda olśniewa strojami, czasem przyćmiewając nimi inne pierwsze damy. Albo porównując jej stylizacje do tych, które nosiła czy to księżna Diana, czy Michelle Obama, całymi latami napędzająca w Ameryce rynek mody, wyznaczając współczesny styl. Czy tak też będzie w przypadku pierwszej damy Polski? Wiele może na to wskazywać, dlatego że, o czym może nie wszyscy wiedzą, Agata Kornhauser-Duda całkowicie oddała się w ręce polskich projektantów i polskich pracowni krawieckich. I „efekt Agaty Dudy” jest w polskich butikach już widoczny. Ale o tym za chwilę. - Żadna wcześniej prezydentowa w Polsce nie miała takiej sylwetki, takiej postawy i takiej gracji. To ma Agata Duda i to jest w niej naturalne - przyznaje Dorota Wróblewska, ekspertka od wizerunku, autorka książek o modzie i prowadząca dla Onetu program „Drzwi do stylu”. Agata Duda mierzy 176 centymetrów wzrostu, często więc stroje dla niej muszą być wydłużane. Ubrania nosi szykowne, klasyczne i eleganckie - ocenili Polacy, kiedy tylko poznali małżonkę Andrzeja Dudy, nauczycielkę języka niemieckiego w jednym z krakowskich liceów, jeszcze zanim został on prezydentem. Złośliwi z kolei - bo takich przecież nie brakuje - porównywali jej styl i fryzurę do bohaterki „House of Cards” - Claire Underwood. Czy styl pierwszej damy od tamtej pory się zmienił? Jedni twierdzą, że przeszła prawdziwą metamorfozę, inni - że nadal preferuje typowo nauczycielski strój - garsonki z lamówką, żakiety, marynarki. Jednak już nawet po pobieżnej analizie zdjęć z pierwszego okresu prezydentury i porównując je ze zdjęciami z czasów obecnych, widać zmianę. Po pierwsze - fryzura, już nie grzeczna, z grzywką, ale odsłaniająca czoło - bardziej odważna, rzec można nawet ostra i drapieżna. Po drugie - kolor strojów - często zdecydowany. Po trzecie - pani prezydentowa nie boi się dużych wzorów. No i - co zauważa każdy, kto interesuje się modą - pierwsza dama nigdy nie zaliczyła żadnej modowej wpadki. - To akurat jest normalne, bo pierwsza dama ubiorem musi przede wszystkim stosować się do obowiązującego dress code’u. Z tego powodu jest pod nieustanną lupą i obstrzałem kamer i obiektywów - mówi Dorota Wróblewska. I dodaje: - Z pewnością też wszystko świetnie na niej leży. Agata Kornhauser-Duda ma absolutną świadomość swojej figury, jest bardzo zgrabna i potrafi podkreślić swoje atuty. Do zalet ekspertka od mody zalicza również to, że wizerunek pierwszej damy jest jednolity i świetnie - od a do zet - opracowany. Zaletą jest to, że kostiumy, jakie nosi pierwsza dama, są przystępne cenowo, że nie stoi za tym wielka moda ani logo znanych marek. - To, że nosi to, co polskie, że wszystkie garsonki szyje w Polsce, że nie chwali się markami ani logo, to jest na plus. To jest ten trend, który świadczy o niej dobrze. Wizerunkowy produkt dobrze jest wykreowany, look przemyślany - wymienia Dorota Wróblewska. Ale nie jest już tak optymistyczna, jeśli chodzi o projektantów, którzy szyją dla pierwszej damy. - W istocie, to nie są projektanci z prawdziwego zdarzenia. Stroje pierwszej damy powstają w bardzo dobrych pracowniach krawieckich, ale nie ma w nich autorskich projektów, nie ma kreowania mody. To po prostu dobre, ale jednak krawiectwo - mówi Dorota Wróblewska. Ł agodniejsza w ocenie była Jolanta Kwaśniewska, swego czasu uchodząca przecież w Polsce za ikonę stylu. Była prezydentowa, pytana o look Agaty Kornhauser-Dudy, odpowiedziała dyplomatycznie: Dwukrotnie widziałam panią Dudę w czasie przedprezydenckim. Uważam, że jej grono stylistów przygotowuje bardzo dobre stylizacje. Jeśli jeszcze jest marka, która ubiera panią prezydentową, to mogę tylko pozazdrościć - powiedziała Jolanta Kwaśniewska. W jednym nie miała racji: obecna pierwsza dama nie ma stylistki na etacie, kreacje wybiera sama. Czasem prosi o jakąś modyfikację albo urozmaicenie, ale generalnie kupuje to, co jest przeznaczone do sprzedaży. I najczęściej stroje w żywych kolorach: amarant, róż, czerwień. Agata Duda postawiła przede wszystkim na kreacje Teresy Kopias z Łasku-Kolumny, na markę Modesta z Ozorkowa, a także stroje Doroty Goldpoint i Eli Piorun, szyjącej, jak wyśledziły tabloidy, dla takich gwiazd między innymi jak Grażyna Torbicka czy Monika Zamachowska. Agata Duda osobiście kupuje ubrania w atelier Eli Piorun na warszawskiej Woli - i są to już gotowe kreacje. Ela Piorun zwierzała się mediom, w jaki sposób pierwsza dama odkryła jej butik - po prostu raz obok niego przejeżdżając. Zainteresowały ją wówczas modele, jakie wystawiono w okiennej witrynie. Zatrzymała samochód, wysiadła i po prostu weszła. I tak zaczęła się ich współpraca, która trwa już ponad dwa lata. Od tego też czasu butik Eli Piorun bardzo zyskał na popularności. Polki dziś chcą się nosić tak, jak Agata Kornhauser-Duda, albo mieć podobną kreację. Dlatego coraz częściej zaglądają do dyskretnego butiku na Nowolipkach. Faktem jest, że pani prezydentowa nie wydaje na ubrania wielkich pieniędzy. Za kostiumy czy sukienki płaci od 500 do 1200 złotych, powtarza te same zestawy ubrań po kilka razy, tworząc z nich też nowe zestawienia. - Owszem, kostiumy są cenowo dostępne dla większości kobiet, to super, że pierwsza dama nie wyrzuca na ciuchy pieniędzy w kosmos, ale nie stoi za nimi wielka moda. Mnie brakuje w nich szlachetności i tej niewymuszonej nonszalancji, jaką ma na przykład żona prezydenta Trumpa, Melania. Ona nosi się oczywiście z dress code’m, ale jest nowoczesna. Agata Kornhauser-Duda nie wychodzi poza pewien schemat, ona niczego nie przełamuje. Boi się przekroczyć pewną granicę. Ubiera się bezpiecznie. Dla 70 procent Polaków będą to ładne kreacje. Ale dla tych, którzy żywo interesują się modą, to nie jest nic odkrywczego - ocenia Dorota Wróblewska. I dodaje: - To fantastyczne, że dla pani prezydentowej ubrania szyją polskie krawcowe, ale miło by też było, gdyby zaprojektowali i uszyli dla niej polscy projektanci. Gdyby sukienkę na jakąś uroczystą kolację zaprojektowała Gosia Baczyńska albo Maciek Zień. Z pewnością Gosia Baczyńska to na modowej scenie znana postać - jedna z czołowych polskich projektantek mody. Skończyła wrocławską Akademię Sztuk Pięknych - projektowanie ceramiki i szkła, ale po studiach wyjechała do Londynu, gdzie znalazła pracę jako krawcowa. Tam otrzaskała się ze światem wielkiej mody, szyjąc dla znanych projektantów. Do Polski wróciła w latach 90. i zaczęła tworzyć własne kolekcje. Odniosła wielki sukces - w 2013 roku jako pierwsza polska projektantka była na pokazie Paris Fashion Week. Doceniła ją też księżna Kate - prezentując się w 2017 roku w sukience jej projektu. Z kolei Maciej Zień to projektant zarówno ubrań, również do spektakli teatralnych i baletów, jak i wnętrz. Od 2010 roku odpowiada za wizerunek gwiazd na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. W jego kreacjach chodzą między innymi: Grażyna Szapołowska, Danuta Stenka, Małgorzata Kożuchowska, Małgorzata Socha, Edyta Herbuś, czy żona Roberta Lewandowskiego - Anna Lewandowska. Tylko że, jak zauważa Dorota Wróblewska, z polskimi, świetnymi projektantami jest pewien problem. Przede wszystkim światowi projektanci modę traktują jak biznes. A to oznacza, że mają swoje sklepy. W Polsce są projektanci, mają nazwiska, ale nie mają stworzonej własnej marki - ubrania kupić można tylko w ich atelier, brak sieci butików. Są też tacy projektanci, którzy, delikatnie mówiąc, inspirują się modą już prezentowaną przez światowe sławy kina czy mody. Bywa, że ich kreacje są łudząco podobne do tych już w świecie prezentowanych. Na dodatek ceny strojów polskich projektantów są zupełnie nieadekwatne w porównaniu z zagranicznymi. Na przykład sukienka Łukasza Jemioła kosztuje tyle samo, co sukienka zaprojektowana przez Stellę McCartney, w cenę której wchodzi przecież potężny marketing i promocja. Dziś w Polsce niektóre marki musiały się zwinąć, bo moda przebije się tylko wtedy, kiedy idą za nią ogromne pieniądze. W sklepach Harrodsa na przykład nie ma już marki Joanny Przetakiewicz, La Mania. Jedyną polską projektantką, która się przebiła do świata i swoje projekty sprzedaje na Net-a-Porter, najsłynniejszym luksusowym sklepie internetowym, jest Magda Butrym. Przez pięć lat projektowała ubrania dla marki Joanny Przetakiewicz, ale w 2014 roku zaczęła projektować już pod własnym nazwiskiem. Już rok później jej ubrania znalazły się w najlepszych butikach na świecie. Na punkcie jej projektów zwariowała Kim Kardashian, pokochała je też Anja Rubik. W ubiegłym roku znalazła się w rankingu trzech najlepiej sprzedających się luksusowych marek niszowych, opracowanych przez portal Business of Fashion. Aktualnie na polskim modowym rynku charakterystyczne jest to, że świetnie radzą sobie projektanci streetowi, tworzący ubrania sportowe, albo - jak w przypadku projektantów pierwszej damy, ci, którzy stawiają na ponadczasową klasykę. I nawet jeśli nie rozpoznajemy ich marek ani nazwisk, to mogą mieć większe obroty ze sprzedaży swoich ubrań niż znane w Polsce nazwiska. - Chodzi jednak o to, że strój w gruncie rzeczy to też styl życia, który przejawia się w tym, co człowiek ma do powiedzenia - zauważa Dorota Wróblewska. I wymienia: - Jolanta Kwaśniewska była określona. Maria Kaczyńska była sobą - ciepłą, miłą. Jaka jest Agata Duda? Tego nie wiemy, bo ona nic nie mówi. Wydaje się więc, że nawet najpiękniejszy strój uszyty na miarę to trochę jednak za mało, aby móc coś więcej powiedzieć o człowieku.

gdzie ubiera się prezydentowa duda