ROLNICTWO. Oct 21, 2014. 280 likes | 613 Views. ROLNICTWO. Rolnictwo – jeden z działów gospodarki, którego głównym zadaniem jest dostarczenie płodów rolnych. Rolnictwo uzyskuje produkty roślinne i zwierzęce dzięki uprawie roli i roślin oraz chowu i hodowli zwierząt. Historia Rolnictwa. Download Presentation. rusty. Problemem dzikich zwierząt na terenie miast zajmowała się także Najwyższa Izba Kontrol, która podliczyła, że dwanaście skontrolowanych przez nią miast w latach 2017-19 wydało 8 mln zł i odnotowało 45 tys. zgłoszeń związanych z obecnością dzikich zwierząt (to dane zaniżone, bo nie obejmują zgłoszeń do policji i straży 5 szt. samic pozostałych zwierząt futerkowych, 10 szt. dzikich zwierząt mnp. dziki, sarny, daniele n utrzymywanych w gospodarstwie dla produkcji mięsa, 20 pni pszczelich lub niezależnie od ww. progów jest gospodarstwem ekologicznym. Gospodarstwo rolne osoby prawnej lub jednostki organizacyjnej niemającej osobowości Autostrady i drogi ekspresowe często przecinają szlaki migracji dzikich zwierząt. Aby zapewnić zwierzętom swobodę przemieszczania, a kierowcom bezpieczeństwo, powstają przejścia pod i nad Opiekun takiego zwierzaka musi zapewnić mu odpowiednie warunki, przede wszystkim w kwestii żywienia. W naturze, ich jadłospis składa się z ptaków, małych gadów, owadów i jaj. 3. Marmozeta. Wymieniając egzotyczne zwierzęta popularne w Polsce, nie można pominąć marmozety. To niewielkie małpy z rodziny pazurkowców, osiągające do jawaban tebak gambar level 3 no 12. Zwierzęta używane są, by zapewniać ludziom rozrywkę – są przetrzymywane i zmuszane do występów przed ludźmi w ogrodach zoologicznych, delfinariach, cyrkach. W sporcie wykorzystywane są setki milionów zwierząt – używa się je w sportach typu rodeo, wyścigach koni czy korridach. KORRIDY Corocznie ginie około 250 tys. byków użytkowanych na całym świecie podczas korridy. Co ciekawe, korrida cieszy się coraz mniejszą popularnością – według danych Instytutu Gallupa z 2006 roku 72% Hiszpanów nie wykazuje zainteresowania walkami byków. Coraz więcej krajów zakazuje tego barbarzyńskiego zwyczaju – Argentyna, Kanada, Kuba, Dania, Niemcy, Włochy, Nowa Zelandia. Również w Hiszpanii począwszy od 2011 roku, gdy lokalny rząd kataloński wprowadził na swoim terenie zakaz organizowania korridy, coraz więcej miast i miasteczek idzie w jego ślady. I tak np. w Barcelonie tzw. Plaza de toros została zamieniona na supermarket. OGRODY ZOOLOGICZNE I CYRKI Ogrody zoologiczne, delfinaria i cyrki są akceptowane społecznie jako mające walory edukacyjne. Ich przekaz jest wątpliwy – pokazuje bowiem, że można przetrzymywać zwierzęta wbrew ich woli, zamykać na mikroskopijnej przestrzeni, tresować do wykonywania nienaturalnych dla ich gatunku czynności, tylko z powodu ludzkiego pędu do rozrywki. Przekaz, jaki niesie ze sobą cyrk, pokazuje, że dla ludzkiej uciechy można zrobić wszystko z inną istotą. Dzikie zwierzęta powinny przebywać w swoim naturalnym środowisku, nie w cyrku, ogrodzie zoologicznym czy delfinarium. Miejsca te są więzieniami dla zwierząt, a poddawanie zwierząt odosobnieniu od innych przedstawicieli ich gatunku jest zbrodnią. Zwierzęta są umieszczane w ciasnych klatkach, na zbyt małej dla siebie przestrzeni, uniemożliwia się im realizację właściwych ich naturze potrzeb. Zwierzę dzikie w kontakcie z człowiekiem przeżywa ogromny stres. Obrońcy cyrków przedstawiają tresurę zwierząt jako coś nieszkodliwego. Jest to nieprawda, bowiem by wytresować dzikie zwierzę do pokazywania sztuczek, trzeba złamać jego naturalną dzikość. Do tego celu używa się elektrycznego poganiacza, pięści, łańcuchów, batów, metalowych prętów. Zwierzę jest bite do momentu, aż zrozumie, czego od niego oczekuje człowiek. Nie dzieje się to podczas przedstawień, gdy cyrk jest pełny, dzieje się to za opuszczoną kurtyną, gdy nie ma już widzów. Potwierdzają to wyniki przeprowadzonych przez Uniwersytet w Wageningen w 2008 roku na zlecenie holenderskiego ministerstwa rolnictwa badań dobrostanu zwierząt wykorzystywanych w cyrkach. Z opracowanego raportu wynika, że 71% zwierząt miało problemy zdrowotne. 66% tygrysów, słoni i lwów było niedożywionych. 33% lwów i tygrysów nie miało dostępu do wybiegu zewnętrznego i cały czas spędzało w klatce, lwy spędzały 98% swojego czasu zamknięte w klatce. Zwierzęta cierpiały na zachowania stereotypowe, które są związane z narastającymi zaburzeniami psychicznymi. W efekcie tych badań w Holandii wprowadzono zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Podobny zakaz funkcjonuje w sporej liczbie krajów, np. Brazylii, Słowenii, Szwecji, Finlandii, Kolumbii, Belgii czy Grecji. W Hiszpanii 202 miasta i miasteczka są wolne od cyrków ze zwierzętami. Dzięki aktywności Koalicji Cyrk bez Zwierząt również i kolejne miasta w Polsce deklarują, że nie będą udostępniać gruntów miejskich cyrkom ze zwierzętami. DELFINARIA Delfiny, które znajdują się w delfinariach (bardzo popularnych w Stanach Zjednoczonych czy na Ukrainie) zostały uprowadzone ze swojego naturalnego środowiska przemocą. Albo one same, albo ich przodkowie zostali odłowieni za pomocą sieci i kapsuł przyczepianych do łodzi. Poluje się na osobniki młode, duże. Te, które nie spełniają tych kryteriów, po odłowieniu, są wyrzucane z powrotem do morza. Często będąc ranne, umierają w nim. Część zwierząt nie przeżywa nawet samego aktu odłowienia, umierając na atak serca z przerażenia. FILM, TELEWIZJA, SZTUKA Zwierzęta cierpią również na potrzeby sztuki – są wykorzystywane w filmie, telewizji, w galeriach i muzeach. Podczas kręcenia wielu filmów zwierzętom działa się krzywda, ginęły na planie filmowym. Wystarczy przypomnieć ostatnio realizowany film Petera Jacksona – „Hobbit”, podczas którego realizacji zginęło 27 zwierząt – 6 koni, 5 kucyków, 3 kozy, 12 kurczaków, 1 owca, kilkadziesiąt zwierząt zostało rannych. Judith Elek, węgierska reżyserka na potrzeby swojego filmu „Flisacy” kazała posmarować łatwopalną substancją 14 owiec, po czym filmowała palące się żywcem zwierzęta. W innym węgierskim filmie „Álszent” został utopiony kot. Z kolei w filmie Ruggero Deodato „Cannibal Holocaust” aktor zabija małpę, a ponieważ scena nie usatysfakcjonowała reżysera, musiała zostać powtórzona – zginęły wtedy kolejne zwierzęta. Reżyser został ukarany, a film nie trafił do dystrybucji. Nie został ukarany natomiast polski reżyser Andrzej Wajda, który kręcąc film „Popioły” poświęcił życie konia, którego zepchnięto w przepaść – na filmie można obejrzeć, jak spadając łamie nogi i uderza głową o skały. W Stanach Zjednoczonych od lat działa organizacja zajmująca się prawami zwierząt wykorzystywanych w filmie – Amerykańskie Stowarzyszenie Humanitarne. Nagłaśnia ono przypadki znęcania się nad zwierzętami, certyfikuje filmy bez przemocy. Zwierzęta są wykorzystywane również jako eksponaty muzealne. Wystarczy przypomnieć z lat 90. pracę dyplomową Katarzyny Kozyry „Piramida zwierząt”, do której artystka wykorzystała zwierzęta (kota, psa, konia i koguta). Artystka osobiście wybierała zwierzęta, które potem wykorzystała w swojej pracy. Piramidzie towarzyszył film z rzeźni, rejestrujący zabijanie konia wykorzystanego w instalacji przez Kozyrę. Nie tak dawno podczas spektaklu teatralnego „Wypadki: Zabić, by zjeść” prezentowanego we Wrocławiu podczas „Teatralnych Oskarów”, hiszpański performer Rodrigo Garcia wbił szpikulec w żywego homara. Innym wstrząsającym przykładem traktowania zwierząt jak przedmioty była wystawa kostarykańskiego artysty Guillermo Vargasa w 2008 roku na biennale w Hondurasie. Artysta zapłacił dzieciom, by złapały na ulicy bezdomnego psa, którego następnie przywiązał do liny w jednej z sal wystawowych jako część ekspozycji. Informacje dotyczące dalszego losu zwierzęcia są rozbieżne – część źródeł podaje, że pies umarł drugiego dnia ekspozycji, inne z kolei mówią o jego ucieczce. Sam Guillermo Vargas został usunięty z biennale i oskarżony o okrucieństwo wobec zwierząt. Nie są to niestety jedyne przykłady wykorzystywania zwierząt na potrzeby sztuki. W 2000 roku Marco Evaristti zainstalował w Trapholt Art Museum w Danii 10 blenderów wypełnionych wodą i żywymi złotymi rybkami. Osoby odwiedzające ekspozycję w jego zamyśle miały decydować o życiu i śmierci rybek poprzez naciśnięcie lub zaniechanie nieciśnięcia przycisku blendera. Z 10 przycisków dwa zostały naciśnięte, ale duński sąd nie dopatrzył się niczego niehumanitarnego w tej ekspozycji. Natomiast w 2011 roku w Chinach w Pekinie, belgijski artysta Wim Delvoye namalował na świniach atramentem logo Louis Vuittona, a następnie je wytatuował. POLOWANIA Inną, ostateczną formą rozrywki dla wąskiej, uprzywilejowanej grupy, najczęściej polityków, księży, prawników, lekarzy, weterynarzy czy wyższych stopniem przedstawicieli służb mundurowych są polowania. W kadencji 2001–2005, co szósty parlamentarzysta był myśliwym, również były prezydent RP, B. Komorowski był myśliwym. Myśliwymi są zarówno przedstawiciele partii prawicowych, jak i tych bardziej liberalnych. Obecnie według danych Polskiego Związku Łowieckiego jego członkami jest ponad 116 tys. osób. Myśliwi przedstawiają się jako obrońcy przyrody, którzy w humanitarny sposób zajmują się redukcją nadpopulacji zwierząt dzikich, eliminując chore zwierzęta, czy dokarmiają zwierzęta zimą, umożliwiając im przetrwanie. W rzeczywistości myśliwi do „odstrzału” nie wybierają jednak zwierząt chorych, rannych czy słabych, a zwierzęta w sile wieku, które dobrze się będą prezentować na ścianie jako trofea. Jest to rozrywka dla osób bogatych – organizowane są podróże dla myśliwych do Afryki czy w inne jeszcze dzikie rejony globu. Za odpowiednią opłatą można wziąć udział w polowaniu na zamkniętej, stworzonej wyłącznie do tego celu, przestrzeni, na którą zwożone są dzikie zwierzęta, wykupywane np. z zoo. Za zabicie nosorożca trzeba zapłacić zaledwie 20 tys. dolarów. W Stanach Zjednoczonych podczas polowań zabijanych jest rocznie 200 milionów zwierząt. W Niemczech 320 000 myśliwych zabija rocznie 5 milionów dzikich zwierząt. W Polsce zgodnie z oficjalnymi danymi, oczywiście niepełnymi, Polskiego Związku Łowieckiego, w sezonie 2011/2012 zostało zastrzelonych 668 036 tys. zwierząt. HODOWLA GOŁĘBI I WYKORZYSTYWANIE ICH DO LOTÓW Czymś pośrednim pomiędzy polowaniami a wykorzystywaniem dla celów rozrywkowych jest hodowla gołębi i wykorzystywanie ich do zawodów, tzw. lotów. Hodowcy gołębi trzymają je po to, by uczestniczyły w męczących, wyniszczających lotach. Ptaki wywozi się częstokroć kilkaset kilometrów od miejsca zamieszkania i wypuszcza – oczekując, że w określonym czasie wrócą do gołębnika. Gołębie są faszerowane sterydami i lekami. Aby mieć pewność, że ptak powróci z lotu, na około 3 tygodnie przed wypuszczeniem gołębia (samca) odseparowuje się go od partnerki, a w dniu wypuszczenia na lot ponownie łączy, nie dopuszczając jednak do kopulacji. W ten sposób hodowcy motywują ptaki do powrotu do gołębnika. Loty te są wyniszczające, ptaki pokonują długie dystanse bez wody i pożywienia. Ptaki, którym się nie uda dotrzeć w założonym przez hodowców terminie – po powrocie są zabijane jako nieprzydatne – ukręca im się łebek. Ptaki te są często potem zjadane przez hodowców. Przy wypuszczaniu ptaków na loty hodowcy często poświęcają najsłabszego ptaka w stadzie – farbują go tak, by stał się widoczny dla ptaków drapieżnych i odciągał ich uwagę od reszty stada i bardziej – zdaniem hodowców – wartościowych osobników. Amerykańska organizacja PETA przeprowadziła dochodzenie na Tajwanie, gdzie tamtejsi hodowcy gołębi wypływają z ptakami na morze, na odległość ok. 200 km od linii brzegowej i wypuszczają ptaki. Według danych PETA zaledwie 1% ptaków, z ok. 30 tys. wypuszczonych, przeżywa i wraca do gołębnika. Jest to kolejna zupełnie pozbawiona sensu, prostacka forma wykorzystywania zwierząt. Każdy zna polskie żubry, bociany, wie że jesteśmy ojczyzną dla kozic górskich, pięknych sów, orłów i dzików. Sarnę i jeża w naturze spostrzegł chyba każdy, a widok bażanta czy lisa nikogo nie dziwi. Są jednak takie dzikie zwierzęta, o których wiemy niewiele. W Polsce można spotkać borsuka, bobra, a nawet jenota. Pod ludzkie siedziby podchodzą wilki, a nawet szakale. Niedźwiedzie żyją sobie w polskich górach, a zające na łąkach. Daniele z pięknym porożem także można u nas spotkać. Bobry budują tamy i podgryzają drzewa. Żerują u nas także łasice, gronostaje, tchórze, kuny, norki i wydry – wszystkie podobne do siebie. Co więcej, zasiedlił się u nas także… szop pracz. To nie żart, mamy w Polsce niewielką dziką populację dzikie zwierzęta – wśród nich… szopy pracze Szopy pracze w Polsce pojawiły się w połowie ubiegłego wieku Szopy pracze są kojarzone ze Stanami Zjednoczonymi i słusznie. Tam są dość popularne, a niektórzy nawet trzymają je w domach. Te drapieżniki z łatwością odnajdują się w miastach i wyjadają zawartość śmietników. Ale od dawna, od lat 50. XX w. szopy pracze są już u nas! Żyją głównie na zachodzie Polski. Można je spotkać w Parku Narodowym Ujście Warty. Tatry, określane czasem jako „miniatura Alp” są unikatowym, nie tylko w skali Europy, masywem górskim. Ich wspaniałe krajobrazy i atmosfera fascynują każdego, komu dane było je oglądać. Cała powierzchnia Tatr wynosi obecnie 785 km² (z tego około 175 km²- 22,3%, leży w granicach Polski, a ok. 610 km²- 77,7% na terytorium Słowacji). Tatry są objęte ochroną przez ustanowienie na ich obszarze polskiego Tatrzańskiego Parku Narodowego i słowackiego TANAP-u oraz przynależności do Światowej Sieci Rezerwatów Biosfery UNESCO. Świat zwierzęcy Tatr (mimo niewielkiego obszaru jaki zajmują te góry) jest niezwykle złożony i zależy od wysokości danego obszaru, ktory aktualnie badamy. Największym i najbardziej niebezpiecznym drapieżnikiem jest oczywiście niedźwiedź brunatny. Potężny, silny i dostojny król tatrzańskiej fauny. Waży od 100 do prawie 400 kilogramów. Obecnie Tatry zamieszkuje kilkadziesiąt osobników, głównie na Słowacji. I tak:-świat zwierzęcy do granicy lasów przypomina pierwotną faunę niżu. Wiadomo, że wraz ze wzrostem wysokości, liczba żyjących tam gatunków kształtuje się inaczej i jest ich coraz mniej. Zwierzynę płową reprezentują tu takie gatunki jak -sarna (Capreolus capreolus), -jeleń szlachetny (Cervus elaphus), -lis (Vulpes vulpes), -borsuk (Meles meles), -ryś (Lynx lynx), -żbik (Felis silvestris), -niedźwiedź brunatny (Ursus arctos), -niektóre gatunki ptaków (kruk, orzeł przedni, myszołów, jastrząb i wiele innych),-są też ryby i inne zwierzęta (pstrąg potokowy, dziki, wilki, żmija zygzakowata itd.). źródła: wikipedia, autor: Józef Kazimierz Sokołowski, opis: Żmija zygzakowata Większość z gatunków występuje także w innych łańcuchach górskich Europy bądź na obszarach nizinnych; niektóre zaś są endemitami, które żyją jedynie w Tatarch i należą do nich: -kozica- gatunek niezwykle popularny, niejako stały się symbolem Tatr, wiele lokalnych nazw pochodzi właśnie od nich (Kozi Wierch, Kozia Przełęcz, Kozia Dolinka, Kozia Turnia)- podobnie zresztą rzecz się ma z przedstawicielem innego gatunku, a mianowicie z orłem- zamieszkuje tatrzańskie rejony położone wysoko (mamy tu chociażby Orlą Per dzikie zwierzęta dokarmianie zwierząt dzik W Polsce bez zgody Ministerstwa Środowiska nie wolno hodować dzikich zwierząt. Co jednak zrobić, gdy kłusownicy zastrzelą matkę i zostawią oseski na pewną śmierć?Pan Włodzimierz musiał się zmierzyć z tym problemem, gdy para młodych myśliwych przywiozła mu do domu dzika mniejszego niż jego jamniczka. Matkę zastrzelono w czerwcu (mimo okresu ochronnego na lochy, który trwa od 16 stycznia do 14 sierpnia, gdy są ciężarne, a potem karmią dzieci). Znaleźli przy niej trzy głodne warchlaki – próbowali sami je karmić, ale dwa padły. Najsłabszego przywieźli Włodkowi. Leśniczy poradził, żeby dawać mu płatki jęczmienne, rozcieńczone wodą mleko, jabłka. Nazwali go tak, jak wyglądał, czyli Bobek. Miał wielką wolę przetrwania i wreszcie zaczął biegać po podwórku. Nabrał apetytu – miskę płatków na mleku pożerał w okamgnieniu. Do tego owoce i warzywa. Żołędzi nie chciał, choć to dziczy przysmak. Nie bał się nikogo, no, może tylko gęsi, które nie cierpiały wścibskiego pasiaka. Syczały na niego i szczypały w ogon, a Bobek zwiewał z kwikiem. Jesienią był już sporym podrostkiem. Wciąż na bokach miał dziecięce białe smugi, ale szczecina mu stwardniała, ryj się wydłużył, a na grzbiecie stawiał wojowniczą szczotkę, gdy coś go niepokoiło. No i buchtował w poszukiwaniu dżdżownic i robaków. Podwórko zamieniło się w wertepy. Błoto zresztą ubóstwiał, jak to świnia. Musieli mu urządzić wybieg, żeby wszystkiego nie zdewastował. Obcych wyczuwał wcześniej niż stróżujący kundel, bo węch dziki mają doskonały, i podnosił larum. Po drugiej stronie płotu, od pola, coraz częściej znajdowali ślady racic – Bobka odwiedzali koledzy. Gdy leśniczy zobaczył we wrześniu pełnego wigoru młodzika, ostrzegł Włodzimierza: – Musicie coś z nim zrobić, bo jak zacznie się huczka (trwające od listopada do stycznia gody), rozniesie wam chałupę. Albo go wypuścicie, albo... No właśnie, albo co? Włodzimierz z żoną uznali, że nie dopuszczą, by Bobek skończył na grillu. – Przecież on pójdzie do każdego, bo uwielbia ludzi. Zaczęli obdzwaniać ogrody zoologiczne. Bezskutecznie. Liczyli, że może znajdzie dom w Kadzidłowie, w Parku Dzikich Zwierząt. Ale tam przepełnienie. Już myśleli, żeby dogadywać się z jakimś niemieckim ogrodem, gdy od znajomych usłyszeli o prywatnym zoo na Pomorzu Zachodnim. Dożywają tam swoich dni uratowane z ringów psy tresowane do walk, szop pracz, kilka dzików, słowem – wielu rozbitków. Właściciele na szczęście się zgodzili. Przyjechali po Bobka w słoneczną sobotę. Zaprzyjaźnił się szybko, wsiadł do samochodu zwabiony jabłkiem. Włodzimierz z żoną odwiedzili go wiosną. Na powitanie wybiegł im dorodny przelatek i radośnie zachrząkał. Wiedzieli, że jest mu dobrze. Zobacz więcej Zobacz również W miastach tuż pod naszym nosem tętni życiem świat równoległy, zamieszkany nie tylko przez karaluchy, szczury i gołębie, ale też przez lisy, dziki, szopy pracze, a nawet papugi. Jakie zwierzęta można spotkać w miastach i co zrobić, by to sąsiedztwo nie było problemem wyjaśniają naukowcy z Zielonej Góry i Poznania."Nikogo nie zaskakuje, że w miastach w nocy można spotkać lisa, a na przedmieściach pasą się dziki. Ale coraz częściej zaglądają tam również inne zwierzęta. Na obrzeżach zaczynają się pojawiać ptaki drapieżne, np. krogulce. Zdarzają się też ssaki w naszej faunie niebezpieczne, jak jenoty czy szopy pracze" - opowiada w rozmowie z PAP Krzysztof Dudek z Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego (IZ UP) w Poznaniu. Na obrzeża miast zwierzęta te ściąga dostępność pokarmu. Wyrzucane przez ludzi śmieci i niezabezpieczone śmietniki to pierwszorzędna stołówka. I choć dostępny w niej pokarm jest niskiej jakości, pozwala przeżyć w mieście łatwiej niż poza nim. Szop pracz. Fot. Fotolia Różnorodnym, często zaskakującym gatunkom obecnym w miastach jest poświęcona nowa książka - poradnik pt. "Zwierzęta konfliktowe w miastach", napisana przez Krzysztofa Dudka, prof. Piotra Tryjanowskiego - dyrektora IZUP oraz prof. Leszka Jerzaka - kierownika Katedry Ochrony Przyrody Uniwersytetu Zielonogórskiego. Publikacja dostępna jest online. Zwierzęta ciągną do miast między innymi dlatego, że łatwiej tam o kryjówki i miejsca lęgowe. "W terenie dzikim liczebność ptaków często ogranicza nie tyle dostępność pokarmu, co miejsce, gdzie można zbudować gniazdo - ukryte i zabezpieczone przed drapieżnikami. W miastach takich miejsc nie brakuje - szczelin w murach, załomów, zakrzaczeń. Dlatego ptaki mogą tu żyć w znacznie większych zagęszczeniach, niż na terenach niezurbanizowanych" - zaznacza Krzysztof Dudek. W przypadku mniejszych zwierząt ważny jest też fakt, że w miastach łatwiej jest odchować młode, bo mniejsza jest tam presja drapieżników. W efekcie miejskie populacje zwierząt często powiększają się szybciej, niż analogiczne grupy na terenach przyległych. I choć w miastach nie brak jest zagrożeń (takich jak ruch samochodowy czy koty) - ptaki radzą sobie tam znakomicie. W miastach systematycznie pojawiają się kolejne gatunki. Do takich nowości Krzysztof Dudek zalicza bociany czarne - gatunek dotychczas skryty, płochliwy, obecny tylko w leśnych ostępach. "Tymczasem w ostatnich latach bociana czarnego mieliśmy nawet w pobliżu naszego uniwersytetu, w Parku Sołackim, w centrum Poznania" - mówi biolog z IZUP. Kiedy Krzysztof Dudek poszukał w internecie doniesień z innych miast - okazało się, że bociany czarne systematycznie obserwowane są w kilku dzielnicach w Warszawie i w innych dużych miastach, gdzie żerują na stawach! Bocian czarny. Fot. Fotolia "Były też doniesienia, że w miastach, na terenach podleśnych, znajdowano żmiję zygzakowatą. Takie informacje budzą panikę wśród ludzi, którzy boją się węży w ogóle, a żmij w dwójnasób. Takie doniesienia są jednak stosunkowo rzadkie. I warto wiedzieć, że wąż w mieście to niemal na pewno zaskroniec. Nie trzeba się go bać" - mówi Krzysztof Dudek. Do ciekawostek faunistycznych należy papuga aleksandretta obrożna, coraz liczniejsza w miastach Europy południowej i zachodniej, która ostatnio daje się zauważyć także w polskich miastach. Dwa takie ptaki widywane są systematycznie np. w Luboniu pod Poznaniem. Zoologów z UP pytano nawet, czy ktoś może przyjechać i je odłowić. Aleksandretta obrożna. Fot. Fotolia Czy sąsiedztwo dzikich zwierząt może być dla ludzi niebezpieczne? "Niebezpieczne mogą być dziki, które wychodząc do miast dużymi grupami mogą powodować wypadki komunikacyjne - mówi Krzysztof Dudek. - Teoretycznie również lisy, nietoperze albo inne ssaki mogą przenosić wściekliznę, ale w rzeczywistości jest to zjawisko marginalne. Choroba ta jest co prawda obecna w środowisku naturalnym, ale do narażenia człowieka dochodzi niezmiernie rzadko. W ostatnich dziesięcioleciach było zaledwie kilka przypadków wścieklizny u ludzi". Dzikie zwierzęta za wszelką cenę unikają kontaktu z człowiekiem. "Spotykane w miastach lisy prędzej uciekną, niż zdołamy je zauważyć. Tak naprawdę ludzie częściej są narażeni na pogryzienie przez domowego psa czy kota, niż przez dzikie zwierzę" - mówi Krzysztof Dudek. Obecność zwierząt w miastach może jednak oznaczać konflikty. Ich przyczyną są jednak z reguły zachowania i strategie człowieka - zauważają biolodzy. Zwierzęta trafiają bowiem do miast głównie wtedy, gdy te intensywnie się rozrastają i wchłaniają dzikie dotychczas tereny. Niektóre zwierzęta - np. dziki czy lisy - sami ściągamy do miast, wyrzucając odpadki i nie zabezpieczając śmietników. "Choć w Świnoujściu stoją wielkie tablice informujące turystów, żeby nie dokarmiać dzików, stanowiących coraz większy problem - to ludzie i tak zostawiają bułki, żeby dzieci mogły z bliska zobaczyć dziki. Potem turysta wyjeżdża, a mieszkańcy zostają z dzikami" - mówi przyrodnik. Podobnie jest z gołębiami: jedni ludzie je dokarmiają, inni mają pretensje do władz miasta, że jest brudno. Krzysztof Dudek przypomina przeprowadzone w Zielonej Górze badanie ankietowe dotyczące nastawienia ludzi do gołębi. Okazało się, że połowa ludzi lubi je i dokarmia, a połowa ich nie znosi i chętnie by się ich pozbyła. Można powiedzieć, że Polacy są pod tym względem w ogóle podzieleni: części zwierzęta przeszkadzają, a część chce ich w miastach. I choć wprowadza się zabezpieczenia przed ptakami, np. siatki czy kolce - zawsze znajdą się ludzie, którzy będą sypać jedzenie. Gołąb. Fot. Fotolia Eksperci podkreślają, że w konfliktach na linii ludzie - zwierzęta, stroną poszkodowaną są zwykle tylko te drugie. Tak jest w przypadku nietoperzy - ssaków wręcz pożądanych w miastach, które z powodu działań człowieka tracą siedliska, a do tego są zabijane przez koty. Podobnie jest z pożytecznymi płazami. Choć ludzie w miastach specjalnie ich nie zwalczają, płazy i tak tracą w razie podejmowania inwestycji budowlanych, kiedy zajmowane są tereny zielone - naturalne miejsce ich życia. Tymczasem obecność zwierząt w miastach bywa dla nas zbawienna - piszą naukowcy. Ptaki (np. jerzyki, jaskółki) czy nietoperze zjadają miliony dokuczliwych much, komarów i meszek. "Można sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby nagle - np. poprzez likwidację ich siedlisk tych ptaków i nietoperzy w miastach zabrakło - pojawiła się plaga owadów. Na szczęście ludzie zaczęli sobie z tego zdawać sprawę. Głównie za granicą, choć i w kilku miastach Polski, zaczęły się pojawiać budki lęgowe dla nietoperzy" - mówi Krzysztof Dudek. Jerzyk. Fot. Fotolia Pozytywna może być nawet obecność gołębi, gatunku uznawanego w miastach za kontrowersyjny. Część naukowców zwraca uwagę, że gołębie wyjadają zostawiane przez ludzi resztki, np. w pobliżu ogródków restauracyjnych. Gdyby gołębi zabrakło, ich miejsce szybko zajęłyby szczury. Książka Krzysztofa Dudka, Leszka Jerzaka i Piotra Tryjanowskiego ma formę poradnika i zawiera wskazówki dotyczące bezkonfliktowego współistnienia w miastach. "Chcielibyśmy zaproponować rozwiązania, które pozwolą nam obok tych zwierząt żyć; jak łagodzić konflikty i zapobiegać problemom - tak, by zwierzętom nie szkodzić" - mówi Krzysztof Dudek. Publikacja zawiera też informacje nt. różnych grup zwierząt, ich statusu związanego z ochroną oraz wskazówki, co zrobić ze znalezionym rannym zwierzęciem (zamieszczono np. wykaz ośrodków rehabilitacji zwierząt w Polsce). Poradnik wydała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gorzowie Wielkopolskim. PAP - Nauka w Polsce, Anna Ślązak zan/ agt/

ślady dzikich zwierząt w polsce